**A Christmas Gift for You From Philles Records **

Mniej więcej 3 lata temu gapiąc się beznamiętnie na świąteczny repertuar telewizyjny doszedłem do wniosku, że trzeba poszukać czegoś lepszego. Swoją drogą mam wrażenie, że Golcowie i Cugowscy uczynili sobie ze świąt swoisty anniversary tour. Cały rok ich nie widzisz a tu nagle są - zawsze!  W każdym razie znudzony zacząłem szukać muzycznej oprawy dla przyszłych świąt. Drogę przetarły świąteczne nagrania Elvisa i Sinatry. Całkiem niezłe ale powiedzmy sobie szczerze - nie wybitne i pewnie zacząłbym szukać czegoś bardziej współczesnego, gdybym nie przypomniał sobie o świątecznym prezencie od jednego z największych producentów muzycznych wszechczasów - Phila Spectora

 

 

Płyta została nagrana w 1963 r. zgodnie ze standardami wyznaczonymi przez Spectora - słyszalna jest więc ta słynna ściana dźwięku i wysoka jakość nagrań, do której dążył w sposób absolutnie bezkompromisowy, nieraz traktując artystów jak narzędzia. Co więcej ponad połowa repertuaru została stworzona na potrzeby tej płyty, nie jest to więc zwyczajna składanka ze świątecznymi przebojami, choć najbardziej znane tematy takie jak "White Christmas" czy "Santa Claus Is Comming To Town" znalazły tutaj swoje świetne wykonania.  Można powiedzieć, że ta płyta to świecki zbiór świątecznych piosenek nagranych przez gwiazdy tamtych lat z The Ronettes i The Crystals na czele. Przyznam szczerze, że zapomniałem jej zabrać na wigilijną kolację za to wczoraj i przedwczoraj słuchałem jej z pięcioletnią córką przez jakieś pół dnia i co chwilę słyszałem jak Mała nuci pod nosem melodie, które usłyszała. Genialny krążek, utrzymany w duchu czystego rock'n'rolla - a więc muzyki ekspresyjnej i optymistycznej. 

 

Swój egzemplarz (wydanie z 2002r.) kupiłem jako używkę za kwotę 10 zł. Poza nieco sfatygowanym plastikowym pudełkiem jest w świetnym stanie. Możecie też zapolować na pierwsze wydania z 1987 r. wypuszczone przez  Crysalis i Rhino - ich wartość będzie rosła. 

 

Co ciekawe album nie osiągnął wielkiego sukcesu po wydaniu, bo data premiery zbiegła się nieszczęśliwie  z zabójstwem JFK. Ameryka pogrążyła się w żałobie i była zszokowana. Pierwsza reedycja albumu wyszła dopiero 9 lat po premierze (!) za to była już systematycznie wznawiana co kilka lat. Sam zaś pomysłodawca przedsięwzięcia od przeszło dekady odsiaduje dożywotni wyrok za morderstwo, ale to już zupełnie inna historia...

Komentarze