Muzyka z piwnicy (Fugees - The Score)


Nie od dziś wiadomo, że można wybić się śpiewając czyjeś piosenki. Zdarzają się też skrajne sytuacje, że przerobiony kawałek staje się tak bardzo utożsamiany z wykonawcą, że już tylko niewielki procent słuchaczy pamięta, kto zaśpiewał oryginał. Daleko szukać? Jimi Hendrix w All Along The Watchtower, Johny Cash w Hurt, Nirvana w Man Who Sold The Word czy Metallica w Whisky In The Jar, a znalazłoby się takich przykładów jeszcze sporo. Wracający po sporej przerwie Elvis wyśpiewał w Memphis zestaw NIE SWOICH kawałków i nagrał SWOJĄ najlepszą (moim skromnym zdaniem) płytę. 28 lat później czarnoskóra dziewczyna z New Jersey wraz z dwoma Haitańczykami wdarła się na listę najlepszych hiphopowych składów za pomocą właściwie 2 kawałków, z których żaden nie był w pełni autorskim dziełem. 

Lauryn Hill -uzdolniona, wykształcona dziewczyna, pochodząca z domu w którym muzyka obecna była cały czas. Matka hobbystycznie grała na pianinie , ojciec z tych samych pobudek śpiewał w klubach i na weselach.  Sama występowała już w w szkole średniej a gdy spotkała na swojej drodze wokalistę Michel'a "Pras'a", który z kolei dokooptował do składu swojego kuzyna multiinstrumentalistę - Jean'a Wyclef'a,  zaczęło się dziać. Po jakimś czasie przyjęli nazwę Uciekinierzy co odnosiło się do obozów dla haitańskich imigrantów (refugees camps), podpisali umowę z Ruffhouse Records (Columbia), pomieszali trochę rapu z soulem, reggae i rockiem , przyprawili gniewem na establishment i ...przepadli. Płyta nie osiągnęła sukcesu i pewnie gdyby nie druga szansa dziś byłaby tylko ciekawostką w sklepach z używanymi płytami. Na szczęście dostali drugą szansę i zaliczkę, którą wydali na zakup sprzętu do prowizorycznego studia urządzonego w piwnicy wuja Wyclef'a. Tam, w spokoju, nie nękani przez nikogo przez 6 miesięcy tworzyli arcydzieło.


 

Ready Or Not Hill stawia sprawę jasno - Jeśli będziesz udawał Al Capone'a , ja będę Niną Simone. Chociaż rapowej nawijki uczyła się od Ice'a Cube'a stało się jasne, że Fugees staną po drugiej stronie mocy, stawiając na pozytywny przekaz. Samplując kawałek irlandzkiej wokalistki Enya'i Fugees narazili się na jej gniew i proces sądowy. Na szczęście ta miła pani dowiedziawszy się, że Fugees nie mają nic wspólnego z gangsta rapem zgodziła się na polubowne rozwiązanie. 

Ready Or Not to petarda rzucona w pysk tym , którzy twierdzą, że muzyka lat 90' jest wtórna i nieatrakcyjna. Jeśli po odsłuchaniu tego hipnotyzującego dźwięku nie chcesz włączyć go ponownie to z pewnością jest z Tobą coś nie tak.  Jakbyś jeszcze nie skumał Lauryn Hill na dokładkę zniszczy Cię w Killing Me Softly. Chcesz poznać moc muzyki - puść to swojej kobiecie, gdy będziecie mieli kryzys a potem powiedz do siebie : dziękuję Ci Lauryn Hill. 

Te dwa kawałki są fundamentem sukcesu The Score, ale to nie tak, że reszta jest bez znaczenia. Całej płyty słucha się świetnie. Buja , wprowadza w fajny trans więc możesz skręcać nie czekając na umiejscowiony gdzieś pod koniec świetny kower Woman No Cry Marley'a. W Family Buisness Fugees najbardziej zbliżają się do tradycyjnego rapu, a momentami pobrzmiewają echa Cypress Hill. Utwór stanowi też smutny komentarz do sytuacji biedoty w stanach -  "W dzisiejszych czasach trudno nam znaleźć spokój ducha , pomiędzy szaleństwem a zdrowiem psychicznym istnieje cienka linia". Wyróżnia się też tytułowy The Score, bardziej hip niż trip-hopowy, ale nie mniej transowy niż dokonania Portishead. Zealots natomiast możnaby określić mianem hiphopowej wersji muzyki relaksacyjnej! Sprawdźcie.

Co ciekawe, Lauryn Hill określiła The Score jako hiphopową wersję Tommy'ego (The Who) co dla mnie  kompletnie nie trzyma się kupy. Niemniej to świetna, genialna wręcz płyta.

Komentarze