Uwolnić bufonadę.

 


Znowu wpadłem w trans czytania. Kilka książek Vonneguta, od których nie mogłem się oderwać przerwał prezent w postaci autobiografii lidera Morbid Angel. Przyznam szczerze, że nie jestem fanem tej kapeli, co wcale nie powstrzymało mnie przed przeczytaniem książki. Jednak samo czytanie szło źle. Vincent niestety pisze chaotycznie i bez polotu przez co książkę czyta się dosyć ciężko i męczyłem ją długo w międzyczasie czytając drugą. Inaczej zanudziłbym się potwornie.
Amerykanie, jak się utarło, są bardzo pewni siebie i dla Europejczyka może to się nieraz kojarzyć z megalomanią. Przypadek Vincenta zdaje się to potwierdzać. Czytając jego wspomnienia miałem przed oczami  obraz zadufanego w sobie gościa, który za wszelką cenę próbuje przekazać światu swoje mądrości, więc poza opisem  muzycznych przygód karmi czytelnika przemyśleniami nad  zagadnieniami społecznymi i własnymi refleksjami na każdy temat. Nie ma w tym nic złego, ale sposób w jaki to robi zalatuje bufoniarstwem. Nie powiem, z wieloma poglądami nawet się zgadzam tylko wydają mi się tak oczywiste,  że nawet nie warto o nich wspominać. O wiele chętniej dowiedziałbym się innych rzeczy o życiu gwiazdy death metalu. Tymczasem brakuje w tej autobiografii ciekawych  anegdot, które zawsze sprawiają że takie książki czyta się z zaciekawieniem. Podejrzewam, że nawet fani kapeli poczują się zawiedzeni, bo znaczna część książki traktuje o samym podejściu muzyka do życia .
Pewnym urozmaiceniem są refleksje nad tekstami niektórych ważniejszych utworów MA. Dla zagorzałych fanów grupy  to zapewne coś fajnego, z kolei  dla przeciętnego czytelnika dosyć nużące i trącące banałem. Wszakże do poezji temu daleko, więc nie ma się też co specjalnie nad tym rozwodzić. Takie jest moje zdanie.
Czytając tę książkę trudno nie odnieść wrażenia, że jest napisana przez kogoś kto bardzo chciałby być wzorem dla innych, czy nawet przewodnikiem duchowym. Autor konsekwentnie przekazuje swoje przemyślenia i kreuje się na osobę rozważną i ułożoną, która ma ukształtowane, niepodważalne poglądy na każdy temat. Jednocześnie nieustannie przypomina jak ważny w jego życiu jest rozwój i w jaki sposób  go realizuje.
Czy wyszło nieszablonowo, tak jak chciał tego autor? Nie. Wyszła ciężkostrawna autobiografia, której czytanie przypomina dreptanie w błocie a po przeczytaniu dochodzisz do wniosku, że w sumie niczego ciekawego się nie dowiedziałeś. Moim zdaniem szkoda czasu.

Ciągle słyszę, że ludzie nie czytają a jednak ukazuje się coraz więcej książek. Nota bene zapadła prawdziwa moda na pisanie biografii i zdaje się, że każda większa i mniejsza gwiazdka muzyczna, telewizyjna czy filmowa za wszelką cenę chce karmić nas swoimi mądrościami.

Komentarze