CLUTCH - wielki dźwiękowy tyran

 

W muzycznym showbiznesie funkcjonuje wiele zespołów, które stoją na pograniczu sławy i pozycji w drugim rzędzie. Nie sprzedają milionów płyt ale mają fanów na całym świecie. O jednym z nich dzisiaj przeczytacie. 

 Amerykański Clutch działa od ponad 30 lat (!) i przez ten czas ciężko pracował na swoją reputację,  dodajmy - pracował w starym rockowym stylu - intensywnym koncertowaniem (m.in u boku Sepultury , Bad Religion czy Mastodon)  i regularnym nagrywaniem płyt. Obecnie ma ugruntowaną pozycję w niszy jaką jest granie, które można by spokojnie określić jako reviwal  a więc staromodne, oddające hołd tradycji rocka z lat 70' a czasem nawet 60'. 


 

Podobnie jak w wielu tego typu przypadkach nazwa zespołu (dosł.:skrzynia biegów) powstała spontanicznie na potrzeby jakiegoś występu. Panowała moda na jednozgłoskowe nazwy a wszyscy muzycy (koledzy z jednej szkoły) byli podobno pasjonatami motoryzacji. Ktoś więc tak wymyślił i zostało. Pierwsze 10 lat działalności przyniosło 6 bardzo udanych płyt, które ucieszą ucho fana starego rocka czy stoner - bo pomiędzy tymi stylami zespół zwykle balansował. Przełom  nastąpił wraz z wydaniem w 2004 roku Blast Tyrant. 

 

Nauka budowania melodii 

Po wydaniu Wielkiego Tyrana Clutch dużo mocniej zaistniał w rozgłośniach radiowych i stał się bardziej rozpoznawalny w rockowym światku. Stało się to głównie za sprawą zmian do jakich dorośli w końcu sami muzycy - otóż pozostawili kwestie produkcji profesjonalnemu producentowi działającemu pod pseudonimem Machine, który od dawna był też ich fanem. Owszem, wcześniej  współpracowali z producentami ale ingerencja Machine w całą płytę była zdecydowanie większa niż jego poprzedników. Przede wszystkim uczulił muzyków na to,  aby utwory były oparte na melodii, nauczył ich myślenia w kategorii odbiorcy muzyki a nie samego twórcy. Może to trochę "nieartystyczne" podejście ale efekt okazał się porażający. 

 Zmieniło to sposób, w jaki pisaliśmy piosenki. Myślę, że lepiej zrozumieliśmy, co to znaczy napisać refren i zwrotkę. Wcześniej mieliśmy rzeczy, które brzmiały jak refren lub zwrotki, ale nigdy tak naprawdę ich nie nazywaliśmy. To było jak: „To jest część Black Sabbath, a potem przechodzimy do części Bad Brains”Jean-Paul Gaster w wywiadzie dla Monster Riff 2021

Powiedzmy też sobie od razu - Machine to nie żaden mega-renomowany producent, choć czytając niektóre wywiady z tamtego okresu można by tak pomyśleć. Jeśli spojrzeć na jego dorobek to przed Clutch warty odnotowania jest jedynie udział w produkcji nagrań Coal Chamber (też przecież nie mega gwiazdy). On sam jako najważniejsze muzyczne doświadczenia wymienia właśnie pracę z tamtym zespołem a zaraz potem dodaje Clutch. To jednak bez znaczenia, bo facet zdecydowanie wywiązał się ze swojej roli. Blyst Tyrant brzmi doskonale. Gitary , bębny i wokal nagrano tak, że brzmią potężnie jak na koncercie (a więc tam gdzie zespół czuje się najlepiej) a jednak ze studyjną klarownością bez brudów i chropowatości. To sprawia, że słuchanie jej na marnym sprzęcie będzie bezsensowne. 

 

Wszystkie córki szeryfa ubrane na czarno

Blast Tyrant to płyta w zasadzie pozbawiona jakichkolwiek słabych momentów, co jest niezwykle rzadkie i nie omija nawet tuzów rockowego mainstreamu. Tutaj po prostu nie ma kawałka który chciałoby się pominąć. Melodii jak już zasugerowałem jest sporo a co za tym idzie wiele kapitalnych ciężkich riffów i chwytliwych refrenów (zwłaszcza tego brakowało na poprzednich wydawnictwach), które wespół czynią z Blast Tyrant wybitną płytę hard rockową doprawioną szczyptą southern-rockowej swobody i pustynnej przestrzeni.  Kilka z tych numerów grali w radio a niektóre rozgłośnie studenckie nadawały podobno wszystkie kawałki. Osobiście długo nie mogłem uwolnić się od Profits Of Doom i przebojowego Cypress Groove. Dopełnieniem muzyki są nieraz żartobliwe teksty jak choćby ten, w którym nieostrożność szeryfa spowodowała, że jego córki przywdziały czarny kolor... Śmieszyć może też wezwanie skierowane do fanów - "wszyscy wynośmy się do Kanady"  (The Mob Goes Wild ). Jednak Clutch to nie jest politykujący zespół, więc wszystko to traktujemy z przymrużeniem oka. Teksty mają pasować tylko do mocarnej muzyki i to zadanie spełniają. 



Blast Tyrant jest płytą od której ciężko się uwolnić i  nie sposób jej wyłączyć gdy się już kręci w odtwarzaczu. Wręcz poraża energią w każdej sekundzie odsłuchu! Szkoda, że już nigdy później Clutch nie nagrali takiej płyty, owszem byli blisko, bo rok później ukazał się całkiem niezły album Robot Hive/Exodus, ale czegoś zabrakło. Z pewnością od wydania Blast Tyrant Clutch stał się bardziej rozpoznawalny, ale  pozostał zespołem dla określonej grupy ludzi i nie miał szans na zrobienie oszałamiającej kariery, ale nie to jest chyba najważniejsze, prawda? Żałuję, że nie znałem tego krążka gdy publikowałem moją listę 50 najlepszych albumów hard rockowych, bo zasługuje na wysokie miejsce w tym notowaniu. 

 Przez te wszystkie lata zespół związany był z kilkoma wytwórniami a od 2008 r. założył własny label - Weathermaker, w ramach którego wznawiają swoje poprzednie wydawnictwa i sprzedają merch. Blast Tyrant został wydany w oryginalnej szacie graficznej jako dwupłytowy album. Na drugiej płycie umieszczono akustyczne wersje utworów. Całość wydana bardzo estetycznie  z ładną książeczką zawierającą wszystkie teksty. Jak to jednak bywa w przypadku digipack-ów - płyty źle się wyciąga przez co samo opakowanie jest dużo delikatniejsze od tradycyjnego wydania pudełkowego.


Już za kilkanaście dni ukaże się nowy album Clutch o ciekawym tytule Sunrise on Slaughter Beach z równie intrygującą i cieszącą oko okładką. Limitowany nakład 2500 kolorowego vinylu został już wysprzedany przed premierą. 

Zespół wystąpił na tegorocznym festiwalu Pol'and'Rock. Nie byłem, nie widziałem, żałuję...



Komentarze