LATO UMIERA GŁOŚNO - mini fotorelacja

 Festiwal SUMMER DYING LOUD , Aleksandrów Łódzki 9.09.2022

Podobnie jak na Mystic Festival tak na huczne zakończenie lata w Aleksandrowie Łódzkim bilety miałem od 2 lat. Pandemia spowodowała, że Mystic przeniósł się do Gdańska i z pewnych względów musiałem zrezygnować. Z SDL rezygnować jednak nie zamierzałem, bo Tiamat to drugi zespół po Sabbath , który od lat chciałem zobaczyć na żywo. Pierwsze zapowiedzi, jeśli dobrze pamiętam,  mówiły o tym , że Tiamat ma odegrać dwie kultowe płyty - Clouds i Wildhoney więc pokusa była duuuuża. Dodatkowo ich występ poprzedzić miał Enslaved. Zapowiadało się więc rewelacyjnie. 

Rzeczywistość okazała się nieco mniej atrakcyjna. Po pierwsze koncert Enslaved odwołano a ich miejsce zajął In The Woods - zespół, którego w ogóle nie znałem. Po drugie Tiamat wcale nie zagrał w całości dwóch płyt, bo w niewiele ponad godzinnym secie zmieścić się tego zwyczajnie nie dało. Jak więc było?


 

Zaznaczę, że na festiwalu byłem po raz pierwszy. Zaskoczyła mnie świetna organizacja - przyjechałem ok godziny 17 i nie było żadnego problemu ze znalezieniem miejsca parkingowego (miałem wykupiony bilet). Wszystko logicznie rozplanowane , strefa gastronomiczna z  różnorodną ofertą, więc każdy znalazł coś dla siebie. Dużo fajnych stoisk z płytami i merchem w dość atrakcyjnych cenach. No i jakże miło było zobaczyć tylu metali na raz...wow! 

Zdążyliśmy akurat na końcówkę występu Night Demon - melodyjny, klasyczny heavy zawsze jest u mnie mile słyszany więc był fun. Miałem duże oczekiwania co do występu Grand Magus, bo  często przesłuchiwałem ich płyty w drodze do pracy. Fajne, ale nie porwało mnie. Moim zdaniem zabrakło killerów - melodyjnych, opartych na ciężkich chwytliwych riffach kawałków takich jak chociażby Brother of The Storm z ostatniej płyty. Dosyć skutecznie zmęczyli moją 7 letnia córkę, która następny występ przespała... I chyba dobrze, bo In The Woods wydał mi się chaotyczny i zbyt progresywny (tfuuu!). Reakcja publiki także wskazywała na to, że wolą wcześniejsze, nieco prostsze i potężniejsze wcielenie zespołu, bo przy utworze In The Woods ludzie jakby się nagle ożywili. Szkoda, że mało było takich momentów...


 


Wreszcie TIAMAT , Tiamacik.... Miło było usłyszeć te najważniejsze kawałki z Clouds i Wildhoney. Ktoś napisał, że Edlund pomylił się w In a Dream, ale kogo to tak naprawdę obchodzi? To koncert, żywa interakcja więc czasami tak jest. Gorsze jest to, że raczej nie złapał kontaktu z publicznością  i sprawiał wrażenie jakby mu się po prostu nie chciało. Wg niektórych relacji z przodu ludzie się bawili. Nie potwierdzę. Stałem z tyłu trzymając córkę na rękach i ruszając się w rytm muzyki na tyle na ile się dało. Z tyłu nic się nie działo. Przy Sleeping Beauty nie wytrzymałem i przedarłem się do przodu i...  było dosyć spokojnie. Po Gaia, jeśli dobrze pamiętam, Tiamat zakończył występ i bisów nie było. Z kilkoma napaleńcami skandowałem ile sił nazwę mojej ukochanej kapeli, ale na nic to się zdało... w sumie też bym nie wyszedł widząc jak 99 procent ludzi odwróciła się i zaczęła zmierzać do wyjścia - takie czasy:(



 Dla mnie wieczór był zakończony, ostatnie 10 minut koncertu córka przespała na krzesełku więc trzeba było wracać. Myślałem, że następnego dnia mi powie, że jej się nie podobało ale o dziwo oznajmiła, że było fajnie. Myślę, że za rok też się stawimy:) 

 

 

Komentarze